Wbrew pozorom nie każdy wie na czym polega problem z jego zdjęciami, lub źle go określa.
Są dwa rodzaje nieostrości: te wywołane poruszeniem oraz te wywołane ustawieniem ostrości w
niewłaściwym punkcie lub zbyt małą głębią ostrości.
Zdjęcie z płytką głębią ostrości |
Poruszone zdjęcie |
|
|
Zdjęcia poruszone można łatwo poznać po rozmyciu wszystkich punktów
czy linii w jakimś kierunku, czasem, przy dłuższych czasach naświetlania
widać
ścieżkę rysowaną przez punkty (czy to jasne, czy ciemne)
– zdjęcia z nieprawidłowo ustawioną ostrością z kolei charakteryzuje
równomierne rozmycie wszystkich punktów, czasem da się też zauważyć, że
ostrość jest ustawiona na inny punkt niż chcemy, na przykład obiekty w
tle są ostre, a nie główny motyw.(zdjęcia nie były robione przeze mnie ;])
Ustawienia aparatu do zdjęć makro
W
makrofotografii najlepiej zapomnieć o trybie P i przejść na A, a w
miarę postępów na M, w pełni manualny. Dzięki temu uzyskamy pełną i
swobodną kontrolę nad głębią ostrości co praktycznie jest nie do
uzyskania w innym trybie. Zasada jest prosta – im większa
liczba przysłony
tym większa głębia ostrości (f/2 – mała głębia, f/16 – duża głębia).
Dlatego najpewniej większość zdjęć będziemy chcieli robić przy
przymkniętej przysłonie – do f/5.6, f/8, lub jeszcze bardziej.
Kolejnym ważnym krokiem będzie przejście na ręczne ustawianie
ostrości – zamiast trybu AF włączmy MF – w większości lustrzanek Sony
przełącznik znajduje się z boku poniżej obiektywu. Tryb MF pozwoli na
ustawienie ostrości dokładnie w tym miejscu w którym chcemy, a nie
zdawanie się na automatykę aparatu która przy makrofotografii bardzo
często się nie sprawdza. Aparat może mieć tendencje do
biegania
po całym zakresie ostrości lub ustawiania jej nie tam gdzie byśmy
chcieli. Ręczne ustawianie ostrości przy makrofotografii to praktycznie
konieczność.
Problem poruszonych zdjęć
Drugim ważnym problemem przy fotografii makro są poruszone zdjęcia,
szczególnie przy robieniu ich z ręki. Przymykanie przysłony dla
uzyskania większej głębi ostrości bardzo szybko wydłuża nam czas
naświetlania. Alternatywą może być tutaj podniesienie czułości, ale to
też ma swój ograniczony zakres ponieważ przy podnoszeniu czułości
tracimy automatycznie szczegóły na zdjęciu. Dlatego warto wiedzieć kiedy
zaczyna się punkt w którym trudno jest nam utrzymać nieporuszone
zdjęcie – o ile zaawansowani fotografowie już instynktownie czują kiedy
wartoby skrócić czas naświetlania, to amatorom polecam
prostą zasadę:
Czas naświetlania powinien on być krótszy niż 1 / ekwiwalent ogniskowej.
Czym jest ekwiwalent ogniskowej? Najogólniej mówiąc jest to taka
ogniskowa jakiej musielibyśmy użyć na aparacie pełnoklatkowym aby
uzyskać ten sam kąt widzenia. Ogniskową obiektywu dla lustrzanki APS-C
(większość Sony, Pentaxa oraz lustrzanki Nikona z oznaczeniem DX, oraz
aparaty Sony NEX) wystarczy pomnożyć razy 1,5 aby uzyskać ekwiwalent
ogniskowej, dla amatorskich lustrzanek Canona będzie to 1,6, dla systemu
4/3 i micro 4/3 będzie to mnożenie razy 2.
Przykładowo dla kitowego obiektywu 18-70mm dla
maksymalnej ogniskowej, 70mm ekwiwalent będzie wynosił 70*1,5 = 105mm,
więc czas naświetlania powinien być krótszy od 1/105 sekundy.